ZAMKNIĘTE - witaj!
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
.
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Forum ZAMKNIĘTE Strona Główna
->
Fun fiction
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
O forum
----------------
Regulamin
Pomysły i pytania
O czym jest?
Przywitalnia
Mała pomoc...
Kosz
O "Lizzie McGuire"
----------------
sezon 1
sezon 2
sezon 3
Lizzie McGuire Movie
O bohaterach
Gwiazdy
----------------
Hilary Duff
Inni
Plotki a może prawda?
Użytkownik miesiąca
----------------
NOBODY
Wyróżnienia
Użytkownicy z poprzednich miesięcy
My
----------------
Ogólnie o nas
Rozmaitości
Muza
Strony internetowe
Gry
Seriale i filmy
Grafika
Ogłoszenia
Trudne tematy
Fun fiction
Cbox
Playlista
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Serina
Wysłany: Wto 20:07, 01 Sty 2008
Temat postu:
Lizzie napisał:
Dlaczego nie będzie? Mam nadzieję, ze to nie ja zeszpeciłam Ci pisanie ?
nieee xdd po prostu nie mam weny, ani pomysłu na coś nowego
Lizzie
Wysłany: Nie 16:27, 30 Gru 2007
Temat postu:
Serina napisał:
Lizzie
, wiedziałam, że wytkniesz mi ten błąd w logice odnośnie gałązki. Miałam zamiar napisać milimetrów, ale jakoś tak wyszło, a jak sprawdzałam to zapomniałam o tym i w sumie mi pasowało.
A co do reszty, to rzeczywiście błędy kolosalne. Poprawię się następnym razem, chociaż sądzę iż następnego razu nie będzie, tudzież nie tak szybko.
Błędy wcale nie kolosalne. Po prostu zwykłe błędy, które zdarzają się wszystkim, ale to chyba nic złego, że zostały odnalezione. Następnym razem może będzie o właśnie taki jeden błąd mniej.
Dlaczego nie będzie? Mam nadzieję, ze to nie ja zeszpeciłam Ci pisanie ?
Serina
Wysłany: Nie 13:23, 30 Gru 2007
Temat postu:
Lizzie
, wiedziałam, że wytkniesz mi ten błąd w logice odnośnie gałązki. Miałam zamiar napisać milimetrów, ale jakoś tak wyszło, a jak sprawdzałam to zapomniałam o tym i w sumie mi pasowało.
A co do reszty, to rzeczywiście błędy kolosalne. Poprawię się następnym razem, chociaż sądzę iż następnego razu nie będzie, tudzież nie tak szybko.
Blacky
, naprawdę nie podoba mi się ten jednopart. Bardziej byłam zadowolona z "Urojonego zabójstwa". To napisałam pod wpływem chwilii. Jedyne co mi się podoba choć trochę to wstęp. Z tym opisem męczyłam się jakieś pół godziny, ale z końcowego efektu jestem dumna.
dziękuję.
Blacky
Wysłany: Sob 20:24, 29 Gru 2007
Temat postu:
Lizzie napisał:
Podoba mi się takie zakończenie, no i tytuł jasny, ale mogłaś wcześniej odpuścić sobie zdanie
Kurczę, znowu podoba mi się wyraz „razem”.
Niepotrzebnie nadużyte, a na końcu pasuje o wiele bardziej...
A mi właśnie bardziej pasowało w środku
Serina napisał:
Tandetnie.
Wejdź na blog.tenbit.pl - tam są tam tandetne
Serina napisał:
Przesadnie słodko.
Czy ja wiem? Jak dla mnie to akurat tyle słodyczy ile trzeba
Serina napisał:
Po kilkukrotnym przesłuchaniu Zimmer 483 wyszło takie love story.
Ja akurat innego love songa słuchałam podczas czytania, ale i tak mi się bardzo podobało
Serina napisał:
Nie podoba mi się ani trochę.
Eee, tam. Trochę na pewno
Lizzie
Wysłany: Sob 18:06, 29 Gru 2007
Temat postu: Re: Bo znowu podoba mi się wyraz "razem"
Serina napisał:
Naciągnął kołnierz kurtki i skrył w nim brodę. Westchnął, tworząc przed sobą kłębuszek pary. Potarł zmarznięte dłonie. Zdecydowanie nie lubił Zimna.
Ale cóż zrobić, najwidoczniej Ciepło wzięło długi urlop, więc Zimno nie ma wyboru i pracuje po godzinach, czy się to komuś podoba, czy nie. Wiele osób z chęcią przywlekłoby Ciepło za uszy z powrotem do Magdeburga, jednak pojawił się zasadniczy problem. Nikt nie wiedział, gdzie ono teraz baluje.
To mi się podoba, ba nawet bardzo.
Serina napisał:
Wydawał im się skądś znajomy.
Jeśli znajomy to wiadomo, ze nie z nikąd, zbędne
'skądś'
w moim mniemaniu.
Serina napisał:
Biedny Bill ma… tysiące fanek i stado pluszowych misiów.
Ludziom zdarza się mówić o sobie w 3. osobie, ale myślą raczej w 1.
Serina napisał:
Może to właśnie jest najważniejszą cechą wspomnień?
Ehhh. Już sma nie wiem, coś mi nie pasuje. Chyba wiem.
"Może właśnie
to
jest najważniejszą cechą wspomnień?", dla mnie tak lepiej brzmi.
Serina napisał:
Chociażby tą cholerną gałązką, której średnica nie wynosiła nawet trzy centymetry.
Bóg chyba chce mnie uśmiercić. 3 centymetry?! Policz 6 kratek w zeszycie i masz tą 'gałązkę'. Przecież, gdyby uderzył czymś takim, to dziewczyna przytomność straciłaby z pewnością. Gałązka... Błagam do mordu nie zachęcaj.
Serina napisał:
A ja zamiast tego wszystkiego zacząłem się wydzierać, że co ona sobie wyobraża iii…i w ogóle.
Po co pisałaś 'iii...i w ogóle'? Niw wystarczyło 'i... i w ogóle' ?
Przy okazji po trzykropku stosujemy spację
Serina napisał:
- To znaczy… Jak się tu znalazłaś? I w ogóle to, co cię do mnie sprowadza? – Zapytał grzecznym tonem, zrzucając z ramienia torbę. Plasnęła głośno o podłogę wyłożoną płytkami.
"Jak się tu znalazłaś?" Czarodziejska różdżka i tada! Chociaż nie podejrzewam, że użyła nóg, otworzyła drzwi, weszła, usiadła i czekała, ale hmm... moze się mylę?
Nie podoba mi się "Plasnęła głośno o podłogę", dziwne skojarzenie z "plusnęła", pasowałoby mi tutaj uderzyła.
Serina napisał:
Sam siebie podtrzymywał na
duchu
. Fakt, mało brakowało, a przed chwilą
duch
, by z niego wyfrunął.
Powtórzenie...
Serina napisał:
Litości… I… Pomocy!
Spójnik w takich przypadkach powinien być z małej litery, wyraz po nim także, ale ręki uciąć sobie nie daje.
Serina napisał:
- Bo znowu podoba mi się wyraz ,,razem”.
Podoba mi się takie zakończenie, no i tytuł jasny, ale mogłaś wcześniej odpuścić sobie zdanie
Kurczę, znowu podoba mi się wyraz „razem”.
Niepotrzebnie nadużyte, a na końcu pasuje o wiele bardziej...
Nie wiem, czy to sprawka tego, ze dobrze Cię znam, czy po porstu to co piszesz do mnie terafia, ale podobło mi się. Jednoczęściówki bardzo dobrze Ci wychodzą.
Serina
Wysłany: Pią 21:03, 28 Gru 2007
Temat postu: Bo znowu podoba mi się wyraz "razem"
Tandetnie. Przesadnie słodko. Po kilkukrotnym przesłuchaniu Zimmer 483 wyszło takie love story. Nie podoba mi się ani trochę.
Kosztujcie słodkiego wypieku [a raczej zakalca!] cioci Eriin :
Naciągnął kołnierz kurtki i skrył w nim brodę. Westchnął, tworząc przed sobą kłębuszek pary. Potarł zmarznięte dłonie. Zdecydowanie nie lubił Zimna.
Ale cóż zrobić, najwidoczniej Ciepło wzięło długi urlop, więc Zimno nie ma wyboru i pracuje po godzinach, czy się to komuś podoba, czy nie. Wiele osób z chęcią przywlekłoby Ciepło za uszy z powrotem do Magdeburga, jednak pojawił się zasadniczy problem. Nikt nie wiedział, gdzie ono teraz baluje.
Chłopak naciągnął czapkę, ukrywającą jego czarną czuprynę. Przy okazji poprawił wielkie ,,muchy” zasłaniające połowę jego starannie wypudrowanej twarzy. Zaraz potem ponownie schował dłonie do ciepłych kieszeni.
Ludzie stojący na przystanku przyglądali mu się z zaciekawieniem. Wyglądał inaczej niż każdy przeciętny przechodzień. Wyróżniał się z tłumu.
Bardziej ciekawscy, bez cienia zażenowania czy wstydu, podchodzili i przyglądali mu się. Wydawał im się skądś znajomy. A on stał i jak oni wszyscy czekał jedynie na autobus. Całkowicie ich ignorował; myślami był zupełnie gdzie indziej.
Jak długo prosił Davida o pozwolenie na samotne wyrwanie się z domu? Bez ochroniarzy, samego Davida, ani nawet Toma.
Sam dokładnie nie wiedział. Na pewno bardzo długo. A jeśli stosunkowo niedługo, to i tak dla Billa było to zdecydowanie za długie niedługo.
Doskonale zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństw, jakie czyhają na niego chociażby w butiku. A co, jeśli napadnie na niego jakaś chora psychicznie fanka albo napalona sprzedawczyni, która wejdzie do jego przymierzalni i brutalnie go zgwałci? Tak… Manager zespołu zawsze piekielnie się denerwował, kiedy on wyszedł przykładowo do toalety, nie mówiąc o tym nikomu ani słowa. To normalne, że martwił się o swojego podopiecznego, tym bardziej jest to uzasadnione po ostatnich, często powtarzających się głuchych telefonach.
A Bill zwyczajnie chciał przypomnieć sobie smak normalnego życia, odciąć się na moment od bycia gwiazdą. To trudne, w jego przypadku nawet bardzo trudne, ale przecież kiedyś jakiś mądry „Ktoś” powiedział, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Prędzej czy później David musiał ulec jego nieodpartemu urokowi osobistemu. Bądź, co bądź, tego Czarnowłosemu odmówić nie można.
Czekał właśnie na swoją sto ósemkę, zupełnie jak dwa lata temu, i napawał się świadomością, że wreszcie, po tych dwóch latach może przyjechać do studia starym autobusem z popisanymi siedzeniami i poprzyklejanymi do nich gumami do żucia. Gdyby ktoś, kilka lat temu, powiedział mu, że zatęskni za okropnym zapachem spalin, to zaśmiałby mu się w twarz. To niesamowite, jak odległe rzeczy nagle stają się nam bliskie. I odwrotnie.
O, przyjechał jakiś autobus! Czarnowłosy nawet go wcześniej nie zauważył. Sto ósemka? Nie, to trzysta dwudziestka jedynka.
321? 321… Jakaś znajoma ta liczba… A, tak! Trzysta dwudziestką jedynką zawsze jeździliśmy razem z Andreasem do centrum w sobotnie popołudnia. To były czasy. Ciekawe, co u Andiego…
Dawno się nie odzywał. Pamiętam, że po ostatniej kłótni z Carmit był w kiepskim stanie. Dzwoniłem wtedy do niego. Ciekawe, czy już się pogodzili…
Przyjechała sto ósemka, a wszyscy ludzie z przystanku jak na gwizdek ruszyli do wejść. Bill podążył spokojnie za nimi.
Usiadł na fotelu, przysunął się do okna. Na miejscu obok siebie posadził swoją torbę. W środku niej znajdowało się mnóstwo papierów. Ostatnio pisał dużo tekstów nowych piosenek. A raczej, starał się pisać, bo z niewiadomych przyczyn szło mu to nadzwyczaj opornie.
Zazdroszczę Andreasowi. Niby narzeka, że ciągle kłóci się ze swoją dziewczyną, ale ja wiem, że oni po prostu inaczej nie potrafią. To nic, że się sprzeczają. Mają przecież siebie…
Andreas ma Carmit, Carmit ma Andreasa.
Biedny Bill ma… tysiące fanek i stado pluszowych misiów.
Prychnął cicho. Wziął swoją czarną torbę na kolana i zaczął w niej grzebać. Po chwili wyciągnął swojego niezawodnego przyjaciela. Włożył drobne słuchawki do uszu i włączył iPoda. Po cichu dziękował bogom, że dali ludziom inteligencję, spryt, pozwolenia na zdobywanie wiedzy i rozwijania umiejętności, zaś ludziom, że potrafią z tego wszystkiego jeszcze jakoś skorzystać, i powstają takie cudeńka.
Od pewnego czasu nie rozstawał się z nim na krok, muzyka towarzyszyła mu wszędzie. IPod przyjacielem, muzyka kochanką. Co za czasy…
Ze słuchawek płynęła piosenka, której Bill nie słyszał od dwudziestu sześciu miesięcy, dwóch tygodni i trzech dni. Niesamowite, ale on naprawdę pamiętał. Takich rzeczy się nie zapomina.
Podkulił nogi pod brodę, a głowę oparł o szybę. To nic, że podskakiwała za każdym razem, kiedy przejeżdżali po wertepach. To nic, że później będzie go boleć od tych wstrząsów. To nic…
Wystarczył jeden dźwięk. Pierwszy, jedyny, żeby wszystko mu się przypomniało. A już prawie zapomniał! Tak niewiele brakowało! Dlaczego wspomnienia zawsze nachodzą nas w najmniej oczekiwanym momencie? Pfu, w w ogóle nieoczekiwanym momencie. Nie dają nam jakiejkolwiek szansy na przygotowanie się. Psychicznie, fizycznie (?) Jakkolwiek!
Może to właśnie jest najważniejszą cechą wspomnień?
Mówiła, że jestem najlepszą rzeczą, jaka się jej przydarzyła. Mówiła, że uwielbia spędzać ze mną czas. Mówiła, że lubi mój zapach. Mówiła, że chce mnie pocałować.
I pewnie, że pocałowała! Czekałem na to równe dziewięćdziesiąt dziewięć dni. Tak bardzo marzyłem o tym, że setnego dnia naszej znajomości będziemy już parą. A ona… Ona powiedziała, że to był nasz pierwszy i ostatni pocałunek, że tak będzie dla nas najlepiej, że ona mnie już nie potrzebuje i bla, bla, bla... Jak nigdy, zapewniam – nigdy, miałem ochotę ją walnąć. W życiu nie uderzyłem żadnej kobiety, a ją chciałem. Chociażby tą cholerną gałązką, której średnica nie wynosiła nawet trzy centymetry. Jakie „tak będzie dla nas najlepiej”?! Jakie „już cię nie potrzebuję”?! Zabolało. Nie wiem, dlaczego to zrobiła. Nie zrozumiem kobiet, jak mamę kocham! Wiem, że powinienem był delikatnie zapytać: „Dlaczego?”, powiedzieć, że wcale tak nie myślę, przedstawić swoje argumenty, RATOWAĆ SYTUACJĘ, a ja… A ja zamiast tego wszystkiego zacząłem się wydzierać, że co ona sobie wyobraża iii…i w ogóle. Teraz zapewne zrobiłbym inaczej. Chociaż nie wiem, czy znowu by mnie nie poniosło. Ale ten pocałunek… To nie był jakiś tam całus w policzek, o nie. Przecież ja doskonale wiem, że ona kochała mnie tak samo mocno, jak ja ją. I guzik, że nigdy nie powiedziałem jej wprost „kocham cię”. Ona to czuła, jestem tego pewien. A poza tym, kiedyś sami razem uznaliśmy, że „kocham cię” jest takie oblatane i wcale nie wyraża prawdziwych uczuć. Inne, umiejętnie dobrane słowa i gesty wyrażą to samo, tyle że w oryginalny i niepowtarzalny sposób. Fajnie było być w związku… To, że publicznie nazywaliśmy się „Przyjaciółmi” było jedynie przykrywką.
Kurczę, znowu podoba mi się wyraz „razem”. Jak ja go dawno nie używałem…
Oprzytomniał w samą porę. Trzy pary drzwi otworzyły się szeroko. Czarnowłosy niechętnie wstał z siedzenia. Wyszedł z autobusu, rzucając kierowcy krótkie „Do widzenia”. Oj, szybko to oni się pewnie nie zobaczą. Wszystko zależy od dobroci Davida.
Przeszedł kilka przecznic i już zobaczył znany mu od podszewki budynek. Skierował tam swoje ciężkie kroki.
- Dzień dobry – uśmiechnęła się do niego jedna z tych osób, które widywał codziennie, a nawet nie znał ich imienia. Odwzajemnił gest. Przeszedł korytarzem do pokoju, w którym miał dziś nagrywać chórki. Pchnął lekko drzwi, a te powoli się otworzyły. Na kanapie nie zastał jednak swojego producenta, lecz niską, chudą blondynkę, która spoglądała na niego, pochłoniętym zawstydzeniem wzrokiem, spod grubej grzywki.
- Annabell? – W osłupieniu zamknął za sobą drzwi. – Przecież… Co ty tu robisz?!
Bill, kretynie! Co ty robisz?! Spłoszysz ją!
- To znaczy… Jak się tu znalazłaś? I w ogóle to, co cię do mnie sprowadza? – Zapytał grzecznym tonem, zrzucając z ramienia torbę. Plasnęła głośno o podłogę wyłożoną płytkami.
Nie tak!, karcił się w myślach. Spokojnie… Przywitaj się z nią, powiedz, że się dawno nie widzieliście…
Sam siebie podtrzymywał na duchu. Fakt, mało brakowało, a przed chwilą duch, by z niego wyfrunął. Bo, jak tu nie dostać zawału, w takiej sytuacji?!
Taaa… Przywitaj się… Tylko jak! Powiem: O, kopę lat! Jak leci? Albo: Hej maleńka, dawno się nie widzieliśmy. Litości… I… Pomocy!
- Ja…
- Tak? – Podsunął. Odetchnął z ulgą, że w ogóle wydusiła z siebie przynajmniej to jedno słowo. Teraz będzie już z górki.
- Ja… Już dawno…
Zmarszczył brwi i słuchał w skupieniu.
- Dzwoniłam do ciebie… To znaczy, próbowałam. – podniosła na niego speszony wzrok. – Od kilku tygodni nie mogłam zdobyć się na odwagę, żeby do ciebie zadzwonić. Kiedy już wykręciłam numer… No, Jezu, rozłączałam się. Tchórz ze mnie, wiem. – dodała zupełnie niepotrzebnie.
To stąd te ciągłe głuche telefony…
- Bo… Ty naprawdę jesteś najlepszą rzeczą jaka mi się kiedykolwiek przytrafiła. I naprawdę uwielbiałam spędzać z tobą czas… Teraz… Teraz za tym tak potwornie tęsknie…
Przysiadł na rogu stołu i nalał do dwóch szklanek wody mineralnej. Podał jej jedną z nich, a w drugiej sam zamoczył usta.
- Tęsknię za twoim spojrzeniem podobnym do ciepłego kakao…
- Gorącej czekolady … - wtrącił zupełnie bezwiednie, po czym zmieszał się lekko. Kontynuowała.
- Za twoim słodkim zapachem… Smakiem ust…
- To ty go jeszcze pamiętasz? – podniósł brwi wysoko do góry w geście zdziwienia. – Przecież całowaliśmy się tylko raz!
- Myślisz, że mogłabym zapomnieć? – wydawała się być równie zdziwiona jak on. – Człowieku, ten kolczyk… - zmrużyła oczy.
Nachylił się nad nią i pocałował ją. Delikatnie, z pasją, tak jak wtedy.
- Ten kolczyk?
- Ten sam – przytaknęła gorliwie. – Zrób to jeszcze raz – popatrzyła ufnie w jego oczy. Uśmiechnął się kącikiem ust i spełnił jej prośbę.
- Dlaczego mnie zostawiłaś? – to pytanie nie dawało mu spokoju i ucieszył się, że wreszcie mógł je zadać. Spuściła głowę. On wiedział, że ona nie wiedziała.
Wzruszyła delikatnie ramionami. Pogłaskał ją po grubych, blond włosach.
- To, po co tu jesteś? – zapytał, próbując nawiązać z nią kontakt wzrokowy.
Pociągnęła nosem i nadal uparcie wpatrywała się w swoje kolana. Podniósł jej głowę za podbródek na wysokość swoich oczu.
- Bo znowu podoba mi się wyraz ,,razem”.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Programosy
Regulamin